ENJOY
Co znaczy „byś
razem” współcześnie? „To zadeklarować całemu światu: on/ona jest mój/moja. Ten
status nic nie wnosi do uczucia pomiędzy dwojgiem ludzi, ale pokazuje światu,
że tych dwoje jest parą, są ze sobą. Można też być ze sobą bez miłości, ale
tego nikomu nie życzę.”, „Młodzi są
razem, spędzają wspólnie czas.” – tak tłumaczone jest pojęcie bycia razem na
forach internetowych. Jak ja to interpretuję?
Bycie razem
dla każdego z moich znajomych to po części co innego. Oczywiście, wszyscy
jednogłośnie stwierdzą ze to życie z kimś kogo się kocha, ale jak dla nich
wygląda to „bycie”?
Pierwsza
znajoma (nazwijmy ją Kasia), przez pojęcie, o którym mowa w tej pracy, rozumie
zapewne spotykanie się z chłopakiem na długiej przerwie na schodach w
bibliotece naszej szkoły, weekendowe odwiedziny, ogniska i wyjazdy na konie.
Ania jest ze swoim chłopakiem prawie rok. Krótko? Długo? To bez znaczenia.
Kochają się, SĄ ZE SOBĄ.
Iza ma
chłopaka kilka lat starszego od siebie. Ona ma 18 lat, on 24. To sześć lat
różnicy. Dużo? Chyba nie. Myślę że ta liczba zaciera się teraz. Bo inaczej by
wyglądało gdyby ona miała dwanaście lat a on osiemnaście. Podchodziłoby to trochę
pod pedofilie. W każdym razie ich
związek to prawie codzienne melanże. Spotykają się u niego w domu, trochę
wypiją i pójdą do baru na pizze. Co jakiś miesiąc jadą na imprezę. Klub,
alkohol, papieroski i powrót nad ranem. Oj, to takie demoralizujące. Powinnam
teraz wystrzegać każdego nastolatka przed takim zachowaniem. Nie zrobię tego.
Czemu? Na to pytanie odpowiem później.
Trzecia
znajoma (ta niech będzie Ania), ma chłopaka, o którym nie wiedzą jej rodzice.
Dla niej bycie z nim, to każdy weekend spędzony na opuszczonej stacji
benzynowej w mojej wiosce. UWAGA, UWAGA. Nie jest to wbrew prawu. Pomimo że
jest to teren prywatny, mają pozwolenie od właściciela na przebywanie tam. W
pomieszczeniu są dwie kanapy i
pościel. Warunki w sam raz do… Właśnie, nie trudno domyśleć się do czego. Czemu
jej rodzice nie wiedzą o związku? „Bo on jest z patologii” – główny argument.
Dlatego ukrywają się na nieczynnym CPNie. Czasem wypiją, w między czasie ona
wyjdzie na papierosa. Tak wygląda ich „bycie razem”. Czy są szczęśliwi? Chyba
tak. W każdym razie po jej osiemnastych urodzinach planują zamieszkać razem.
Odważna decyzja jak na rok bycia w
związku. Kolejny przykład bardzo niegrzecznej młodzieży.
Kto teraz?
Może Ula, która ma chłopaka dwa lata młodszego od siebie. Ta różnica wieku nie
sprawia im żadnego problemu. Codziennie piszą ze sobą na gadu-gadu albo
rozmawiają na skype. Na weekend albo ona jedzie do niego albo on do niej. Nie
jeżdżą na imprezy, nie palą. Wypiją coś tylko przy jakiejś okazji.
Podsumowując
moich znajomych w „oficjalnych” związkach, bycie razem to spotykanie się, wypicie
piwa z osobą, którą się kocha. To rozmawianie do późnej nocy przez internet, to
wspólne plany na przyszłość, to szalone imprezy. A jak jest ze mną?
W tygodniu nie
wychodzę z domu. Bo nauka, bo matura za rok. Piszę więc z moim chłopakiem smsy
albo rozmawiam z nim na skypie. W piątek czasem do niego jadę a w sobotę i
niedziele on przyjeżdża do mnie. Dzieli nas tylko dziesięć kilometrów. Jak już
jest u mnie to albo siedzimy w domu i oglądamy filmy, albo idziemy razem z Anią
i jej chłopakiem na stację benzynową. Co tam robimy? Czasem coś wypijemy,
zamówimy pizzę albo po prostu leżymy. Jesteśmy ze sobą już ponad siedem
miesięcy. Jak dla mnie to dużo. W sumie to mój najdłuższy związek. Pewnie jakaś
dorosła osoba po przeczytaniu tego uśmiechnie się ironicznie i pomyśli „co ty
gówniaro wiesz o długich związkach”. Jestem gówniarą i owszem nie wiem nic o
długich związkach, ale wiem czym dla mnie jest prawdziwe bycie razem. To brak
wstydu przed osobą, którą się kocha. To cierpliwość do tej osoby i zaufanie.
Pani profesor
z języka polskiego powiedziała nam raz na lekcji, że przeciąganie się jest
niekulturalne. Owszem, na lekcji może i tak, ale przy chłopaku, małżonku? Stwierdziła
też, że na randce (serio? współczesna młodzież nie chodzi na randki do
restauracji) należy przeprosić i wyjść do łazienki lub innego pokoju i dopiero
wtedy się przeciągnąć. To jeśli robić z przeciągania się taką aferę to co z
puszczaniem gazów i „bekaniem”? Szczerze mówiąc to ani ja, ani mój chłopak ani
nawet paru moich znajomych nie odczuwa wstydu robiąc te rzeczy przy partnerach.
Bo jeśli widzi się związek poważnie to co będzie po ślubie? „Oj, wybacz
kochanie ale musze wyjść do innego pokoju bo coś zapomniałam”? Trochę śmieszne.
Posunę się krok dalej. Nie wstydzenie się pokazania swojego ciała to także
cecha charakteryzująca moje pojęcie bycia razem. Bo wiadomo do czego prowadzi
takie obnażanie się. To jest normalne. Dorośli myślą że młodzież jak już
zacznie to robić to albo oznacza puszczanie się albo to, że córka wróci do domu
z brzuchem a synowi będzie trzeba dawać pieniądze na pomoc w utrzymaniu
dziecka. Są takie przypadki, oczywiście,
ale ja mówię o robieniu tego z miłości. Nie uważam tego za niezbędny element
związku tak jak i pewnie część osób wymienionych w mojej pracy.
Zaufanie.
Kolejna cecha potrzebna do bycia razem. Przypomina mi się przypadek koleżanki,
której chłopak dzwonił do niej co chwilę gdy wychodziła ze mną na dwór. „Hej,
gdzie jesteś, w co jesteś ubrana, z kim rozmawiałaś, okłamujesz mnie, miałaś
nie wychodzić na dwór..” To jest chore zachowanie. Szczypta zazdrości nikomu
nie zaszkodziła ale to jest przesada. Raz groził jej że się zabije bo wyszła
niby bez jego wiedzy. Przepraszam bardzo. Czy ona jest jego pieskiem, szmatą do
podłogi? Przykre jest to że można spotkać wiele takich związków. Jedna osoba
pozwala drugiej sobą pomiatać, a to wszytko przez to, że jest w niej ślepo
zakochana. Ufam mojemu chłopakowi. On chodzi do szkoły oddalonej pięćdziesiąt
kilometrów od mojej, wierzę, że mnie nie zdradzi, że będzie mi wierny. Tak samo
Ania i jej chłopak, ona jest w liceum a on studiuje zaocznie i pracuje w
tygodniu. Ufa mu a on ufa jej. Zaufanie to coś na czym opierają się fundamenty
związku.
Cierpliwość
to także ważna cecha. Nie raz, nie dwa mój chłopak jest tak irytujący, że mam
ochotę zlać mu tyłek. Nakrzyczę na niego, on nakrzyczy na mnie ale i tak po
chwili wszystko wraca do normy. Czasem nie rozmawiamy ze sobą pare godzin. Ale
to nie oznacza od razu koniec bycia razem. Bo przecież po każdej burzy musi
wyjść słońce. Przykre jest to, że zdarzają się przypadki przemocy w związkach.
Znam taki „przypadek”. Chłopak bije dziewczynę bo powie coś nie tak, bo
rozmawiała z kolegą, bo to, bo tamto. I co zrobisz? Nic nie zrobisz. Zwrócisz
uwagę to usłyszysz cudowne „spier*alaj”. Kolejne „oj, młodzież jest taka
niegrzeczna”.
Po
przeczytaniu celów programowych na kartce z zadaniem domowym doszłam do wniosku
że „kształtowanie wśród dzieci i młodzieży właściwych postaw, motywacji i
umiejętności spędzania wolnego czasu” nie będzie możliwe w mojej pracy. Osoby
dorosłe męczą się aby przekonać dzieci od podstawówki albo i przedszkola, że
palenie jest złe, alkohol jest zły, sex przed ślubem jest zły. W rezultacie
osiągają efekt odwrotny od zamierzonego. Te same dzieci po paru latach sięgną po
używki, bo przecież zakazany owoc smakuje najlepiej. Czy historia Ewy z Biblii
nic Was nie nauczyła? Dobra, okej. Znajdzie się pare jednostek, które nie
sięgną po alkohol ani inne „szkodzące rzeczy”. Czemu? Bo albo to bardzo
asertywne osoby albo biedne dzieciaki, które nie mają kolegów i koleżanek i tylko
siedzą w domu i się uczą, bo przecież nikt nie wyciągnie ich na dwór. Smutne
ale prawdziwe. Tym ostatnim akapitem odbiegam trochę od tematu pracy, ogólnie
mijam się z celami programowymi, ale napisanie pracy, która jest zarówno
„autentyczna” jak i „promująca zdrowe i wolne od uzależnień spędzanie czasu”
jest NIEMOŻLIWE.