czwartek, 3 kwietnia 2014

Co znaczy być razem współcześnie?

takie moje wypracowanie na psychologie :)
ENJOY

Co znaczy „byś razem” współcześnie? „To zadeklarować całemu światu: on/ona jest mój/moja. Ten status nic nie wnosi do uczucia pomiędzy dwojgiem ludzi, ale pokazuje światu, że tych dwoje jest parą, są ze sobą. Można też być ze sobą bez miłości, ale tego nikomu nie życzę.”,  „Młodzi są razem, spędzają wspólnie czas.” – tak tłumaczone jest pojęcie bycia razem na forach internetowych. Jak ja to interpretuję?
Bycie razem dla każdego z moich znajomych to po części co innego. Oczywiście, wszyscy jednogłośnie stwierdzą ze to życie z kimś kogo się kocha, ale jak dla nich wygląda to „bycie”? 
Pierwsza znajoma (nazwijmy ją Kasia), przez pojęcie, o którym mowa w tej pracy, rozumie zapewne spotykanie się z chłopakiem na długiej przerwie na schodach w bibliotece naszej szkoły, weekendowe odwiedziny, ogniska i wyjazdy na konie. Ania jest ze swoim chłopakiem prawie rok. Krótko? Długo? To bez znaczenia. Kochają się, SĄ ZE SOBĄ.
Iza ma chłopaka kilka lat starszego od siebie. Ona ma 18 lat, on 24. To sześć lat różnicy. Dużo? Chyba nie. Myślę że ta liczba zaciera się teraz. Bo inaczej by wyglądało gdyby ona miała dwanaście lat a on osiemnaście. Podchodziłoby to trochę pod pedofilie.      W każdym razie ich związek to prawie codzienne melanże. Spotykają się u niego w domu, trochę wypiją i pójdą do baru na pizze. Co jakiś miesiąc jadą na imprezę. Klub, alkohol, papieroski i powrót nad ranem. Oj, to takie demoralizujące. Powinnam teraz wystrzegać każdego nastolatka przed takim zachowaniem. Nie zrobię tego. Czemu? Na to pytanie odpowiem później.    
Trzecia znajoma (ta niech będzie Ania), ma chłopaka, o którym nie wiedzą jej rodzice. Dla niej bycie z nim, to każdy weekend spędzony na opuszczonej stacji benzynowej w mojej wiosce. UWAGA, UWAGA. Nie jest to wbrew prawu. Pomimo że jest to teren prywatny, mają pozwolenie od właściciela na przebywanie tam. W pomieszczeniu są dwie kanapy           i pościel. Warunki w sam raz do… Właśnie, nie trudno domyśleć się do czego. Czemu jej rodzice nie wiedzą o związku? „Bo on jest z patologii” – główny argument. Dlatego ukrywają się na nieczynnym CPNie. Czasem wypiją, w między czasie ona wyjdzie na papierosa. Tak wygląda ich „bycie razem”. Czy są szczęśliwi? Chyba tak. W każdym razie po jej osiemnastych urodzinach planują zamieszkać razem. Odważna decyzja jak na rok bycia         w związku. Kolejny przykład bardzo niegrzecznej młodzieży.
Kto teraz? Może Ula, która ma chłopaka dwa lata młodszego od siebie. Ta różnica wieku nie sprawia im żadnego problemu. Codziennie piszą ze sobą na gadu-gadu albo rozmawiają na skype. Na weekend albo ona jedzie do niego albo on do niej. Nie jeżdżą na imprezy, nie palą. Wypiją coś tylko przy jakiejś okazji.
Podsumowując moich znajomych w „oficjalnych” związkach, bycie razem to spotykanie się, wypicie piwa z osobą, którą się kocha. To rozmawianie do późnej nocy przez internet, to wspólne plany na przyszłość, to szalone imprezy. A jak jest ze mną?
W tygodniu nie wychodzę z domu. Bo nauka, bo matura za rok. Piszę więc z moim chłopakiem smsy albo rozmawiam z nim na skypie. W piątek czasem do niego jadę a w sobotę i niedziele on przyjeżdża do mnie. Dzieli nas tylko dziesięć kilometrów. Jak już jest u mnie to albo siedzimy w domu i oglądamy filmy, albo idziemy razem z Anią i jej chłopakiem na stację benzynową. Co tam robimy? Czasem coś wypijemy, zamówimy pizzę albo po prostu leżymy. Jesteśmy ze sobą już ponad siedem miesięcy. Jak dla mnie to dużo. W sumie to mój najdłuższy związek. Pewnie jakaś dorosła osoba po przeczytaniu tego uśmiechnie się ironicznie i pomyśli „co ty gówniaro wiesz o długich związkach”. Jestem gówniarą i owszem nie wiem nic o długich związkach, ale wiem czym dla mnie jest prawdziwe bycie razem. To brak wstydu przed osobą, którą się kocha. To cierpliwość do tej osoby i zaufanie.
Pani profesor z języka polskiego powiedziała nam raz na lekcji, że przeciąganie się jest niekulturalne. Owszem, na lekcji może i tak, ale przy chłopaku, małżonku? Stwierdziła też, że na randce (serio? współczesna młodzież nie chodzi na randki do restauracji) należy przeprosić i wyjść do łazienki lub innego pokoju i dopiero wtedy się przeciągnąć. To jeśli robić z przeciągania się taką aferę to co z puszczaniem gazów i „bekaniem”? Szczerze mówiąc to ani ja, ani mój chłopak ani nawet paru moich znajomych nie odczuwa wstydu robiąc te rzeczy przy partnerach. Bo jeśli widzi się związek poważnie to co będzie po ślubie? „Oj, wybacz kochanie ale musze wyjść do innego pokoju bo coś zapomniałam”? Trochę śmieszne. Posunę się krok dalej. Nie wstydzenie się pokazania swojego ciała to także cecha charakteryzująca moje pojęcie bycia razem. Bo wiadomo do czego prowadzi takie obnażanie się. To jest normalne. Dorośli myślą że młodzież jak już zacznie to robić to albo oznacza puszczanie się albo to, że córka wróci do domu z brzuchem a synowi będzie trzeba dawać pieniądze na pomoc w utrzymaniu dziecka.  Są takie przypadki, oczywiście, ale ja mówię o robieniu tego z miłości. Nie uważam tego za niezbędny element związku tak jak i pewnie część osób wymienionych w mojej pracy.
Zaufanie. Kolejna cecha potrzebna do bycia razem. Przypomina mi się przypadek koleżanki, której chłopak dzwonił do niej co chwilę gdy wychodziła ze mną na dwór. „Hej, gdzie jesteś, w co jesteś ubrana, z kim rozmawiałaś, okłamujesz mnie, miałaś nie wychodzić na dwór..” To jest chore zachowanie. Szczypta zazdrości nikomu nie zaszkodziła ale to jest przesada. Raz groził jej że się zabije bo wyszła niby bez jego wiedzy. Przepraszam bardzo. Czy ona jest jego pieskiem, szmatą do podłogi? Przykre jest to że można spotkać wiele takich związków. Jedna osoba pozwala drugiej sobą pomiatać, a to wszytko przez to, że jest w niej ślepo zakochana. Ufam mojemu chłopakowi. On chodzi do szkoły oddalonej pięćdziesiąt kilometrów od mojej, wierzę, że mnie nie zdradzi, że będzie mi wierny. Tak samo Ania i jej chłopak, ona jest w liceum a on studiuje zaocznie i pracuje w tygodniu. Ufa mu a on ufa jej. Zaufanie to coś na czym opierają się fundamenty związku.   
            Cierpliwość to także ważna cecha. Nie raz, nie dwa mój chłopak jest tak irytujący, że mam ochotę zlać mu tyłek. Nakrzyczę na niego, on nakrzyczy na mnie ale i tak po chwili wszystko wraca do normy. Czasem nie rozmawiamy ze sobą pare godzin. Ale to nie oznacza od razu koniec bycia razem. Bo przecież po każdej burzy musi wyjść słońce. Przykre jest to, że zdarzają się przypadki przemocy w związkach. Znam taki „przypadek”. Chłopak bije dziewczynę bo powie coś nie tak, bo rozmawiała z kolegą, bo to, bo tamto. I co zrobisz? Nic nie zrobisz. Zwrócisz uwagę to usłyszysz cudowne „spier*alaj”. Kolejne „oj, młodzież jest taka niegrzeczna”.

            Po przeczytaniu celów programowych na kartce z zadaniem domowym doszłam do wniosku że „kształtowanie wśród dzieci i młodzieży właściwych postaw, motywacji i umiejętności spędzania wolnego czasu” nie będzie możliwe w mojej pracy. Osoby dorosłe męczą się aby przekonać dzieci od podstawówki albo i przedszkola, że palenie jest złe, alkohol jest zły, sex przed ślubem jest zły. W rezultacie osiągają efekt odwrotny od zamierzonego. Te same dzieci po paru latach sięgną po używki, bo przecież zakazany owoc smakuje najlepiej. Czy historia Ewy z Biblii nic Was nie nauczyła? Dobra, okej. Znajdzie się pare jednostek, które nie sięgną po alkohol ani inne „szkodzące rzeczy”. Czemu? Bo albo to bardzo asertywne osoby albo biedne dzieciaki, które nie mają kolegów i koleżanek i tylko siedzą w domu i się uczą, bo przecież nikt nie wyciągnie ich na dwór. Smutne ale prawdziwe. Tym ostatnim akapitem odbiegam trochę od tematu pracy, ogólnie mijam się z celami programowymi, ale napisanie pracy, która jest zarówno „autentyczna” jak i „promująca zdrowe i wolne od uzależnień spędzanie czasu” jest NIEMOŻLIWE.  

piątek, 7 lutego 2014

"The worst things in life come free to us" ~ Ed Sheeran

My name? Dominika. What the f*ck is this blog about? My life. Teenagers life. Last post was about suicide. I like english. Really. But i don't think i can write posts in this language. Sorry not sorry. I'm pretty sure that anyway no one will be visiting my blog. My english sucks. I'm tired. Bye.


The stars lean down to kiss you
And I lie awake and miss you

I'll watch the night turn light blue
But it's not the same without you

"Jak nieszczęśliwym trzeba się czuć, by życie wydawało się gorsze od śmierci?" ~ Deborah Curtis

Złamane serce, nadwaga, inny styl bycia, brak pieniędzy, rude włosy, duży nos, odstające uszy, małe piersi, okulary, aparat na zębach. KOMPLEKSY. Które są błahe, które są poważne. Każdy nastolatek pogrupuje te rzeczy według własnych kryterii. A dorosły? Rodzic? Nauczyciel? Psycholog? Ksiądz? Wszyscy zgodnie stwierdzą że są to problemy wieku młodzieńczego, trzeba przez nie przebrnąć. Rodzice ignorują dzieci, zwalają wine na internet. Nauczyciele porównają część do bohatera werterycznego. Psycholog postara się przeprowadzić "pomagającą" rozmowę. Ksiądz poleci się modlić.

Do czego to wszystko prowadzi? Do głębszej depresji młodego człowieka. Każdego wieczoru, każdej nocy bije się z myślami. Zwija się w kokon z kołdry, jak najciaśniej, po to aby odpędzić złe duchy, które nie pozwalają zasnąć. Skrajny brak snu sprawia, że umysł nastolatka nie może odpocząć. Coraz to gorsze stopnie w szkole, brak znajomych. Sytuacja się pogarsza i dziecko, które siedzi wewnątrz, krzyczy że nie ma siły, że chce to skończyć.

Anorektyczka. Wraca ze szkoły i patrzy w lustro zniesmaczona swoim wyglądem. "Jestem za gruba" myśli. Za chwilę musi jechać do kliniki na ważenie. Jeśli przytyła półtora kilo będzie mogła zakończyć leczenie. Przytyła? NIE. Przed wejściem do gabinetu, po kryjomu w ubikacji wypija kilka butelek wody, aby chwilowo przybrać na wadze. Czemu nie je? Bo chce umrzeć. Niegdyś wyśmiewana w szkole przez nadwagę stoi teraz z chytrym uśmieszkiem i patrzy na cyferki.Wskazują tyle, ile trzeba.

Rudy w golfie. Czemu w golfie skoro jest dwadzieścia stopni na dworze? Golf zasłania sińce na szyi po nieudanej próbie samobójczej. Czemu to zrobił? Rudy w golfie... Rudy w golfie... Rudy w golfie..?! RUDY. Już wszystko jasne. Kolor włosów to jedna z przyczyn wyzwisk w szkole i na ulicy. A golf? Czarny? Nie, szary. Widać ślady zaszytych dziur. Chyba jest po starszym bracie. Rudy. Rudy biedak. Konieczne jest dopowiadanie z jakiego powodu jeszcze cierpi każdego dnia w szkole? Wydaje mi się że nie.

Werteryczka. Nie wychodzi z domu. Nie ma z kim. Co zatem robi całymi dniami? Wszystko, byle nie myśleć o chłopcu, który tak bardzo ją zranił. Zostawił, to jasne. Czemu? Bo nie mogli być razem w sylwestra. Bo widzieli się tylko w weekendy. Bo jej przyjaciółka okazała się lepsza. Przyjaciółka. Od przedszkola. Z jednej ławki. "No i co z tego? " . "Miłość nie wybiera". "Jesteś jeszcze dzieckiem". Czy właśnie to pomyślałeś drogi dorosły? Jest sama. Jak palec. Miała chłopaka-miała koleżanki, przyjaciółkę. On odszedł, odeszli znajomi. Czemu? Bo to jej wina, bo woli się uczyć, bo ma ambicje, bo kochała go całym sercem. Kocha go każdej nieprzespanej nocy, gdy myśli że nic jej nie pozostało jak tylko ze sobą skończyć. Nie ma nikogo. W szkole sama. W domu sama bo rodzice pracują. Sama. Ciągle sama.

"Ich życie jest przecież proste. Nie przeżyli wojny ani wielkiej biedy. Są kruchym pokoleniem facebookowej nudy." Zapewne tak stwierdzi większość osób po trzydziestce. Nowe pokolenie. Nowe? Może nie do końca. Przecież Werter też zabił się z miłości. Młodzi przeżywają problemy na różny sposób. Jeden machnie lekceważąco ręką na wyzwiska, drugi się przez nie zabije. Jeden odpali papierosa i upije się, aby zapomnieć o miłości, drugi się przez nią zabije. Jeden zgoli głowe by nie mieć rudych włosów, drugi się przez nie zabije. Bo śmierć wydaje się najlepszym rozwiązaniem.